05.07.2015
MORZE ARALSKIE CO CZŁOWIEK POTRAFI ZROBIĆ PRZYRODZIE
Jedziemy po dnie wyschniętego „Morza”. Z jednej strony obserwujemy przepiękne twory klifów kiedyś oblewanych wodą z drugiej resztki wody, której tak jakby przybywa (dwa lata temu było jej znacznie mniej). Co chwile widać wraki statków na stepie, ale nie możemy do nich dotrzeć bo teren zrobił się bardziej podmokły.
wjazd do miasta
Po paru nieudanych próbach znajdujemy dogodne miejsce i podjeżdżamy prawie do samego brzegu gdzie znajdują się zardzewiałe kutry rybackie, jeden z nich ma nawet silnik.
Po paru fotkach i wyrwaniu z błota auta Benka, które jechało pierwsze i ugrzęzło, ruszamy na azymut do Aralska. Po drodze jemy obiad obok gorącego gejzeru( wypływająca woda ma tam 56 stopni). Podczas pałaszowania smakołyków oglądamy grupę lokalesów pluskających się w wodzie.
Późnym popołudniem docieramy do Aralska, niegdyś ponad 250 tyś mieszkańców portowe miasto tętniące życiem. Dziś zapyziałe miasteczko gdzie ludzie żyją wspomnieniami z przed lat. Po negocjacji na stacji paliw (paliwo dostępne na jakieś tam talony dla mieszkańców) udaje nam się zatankować do pełna. Śpimy na stepie pod miastem.
rano gotowi do jazdy
grupowe na tle Morza Aralskiego
czasem droga ma dwanaście pasów
gejzerer z gorącą wodą 56*C
niegdyś sięgało tu morze - wrak kutra
z płaskiego stepu wypiętrzają się górki