02.07.2015
MORZE KASPIJSKIE, ZAŁATWIANIE REGISTROWKI
Po przebudzeniu okazuje się, że Morze Kaspijskie to nie Adriatyk lecz żółto mleczny akwen ciągnący się po horyzont. Nadmorska wioska w pełni oddaje klimat Kazachstanu, gdzie po piaszczystych drogach spacerują leniwie( niczym niemieccy turyści w Pogorzelicy) udomowione wielbłądy. Po śniadanku śmigamy dalej na wschód dojeżdżając do miasteczka Atyrau przez które przepływa rzeka Ural, wyznaczając gdzie kończy się Europa, a zaczyna Azja. Właśnie tutaj postanawiamy „załatwić” registrowi (obowiązkowy meldunek w Kazachstanie dla obcokrajowców przebywających dłużej niż 5dni na jego terytorium)...
Zawitaliśmy na pierwszy lepszy komisariat i się zaczęło:
- że to nie tu bo oni tylko policja drogowa trzeba jechać gdzie indziej,
- „gdzie indziej” to też nie tu bo oni tylko od spraw obywatelskich musicie jechać do wydziału cudzoziemców
- w wydziale cudzoziemców okazało się, że tu też nie bo tu tylko jak chcemy zostać na stałe
Po obowiązkowym zwiedzaniu około 5 urzędów , jeżdżąc w tą i z powrotem z Europy do Azji i na odwrót, trafiamy na ten jedyny wyśniony wymarzony gdzie po wypełnieniu paru stron a4 i skserowaniu wszystkich możliwych dokumentów……… dostajemy piecząteczkę na świsteczku UFFFFFF. Satysfakcja porównywalna z przyznaniem renty w Polsce.
Ujeżdżamy jeszcze około 200 km i nocleg.
Rzeka Ural
nocleg
tu zaczyna się Azja
w towarzystwie wielbłądów